Motorkiem po ścieżce

Kiedy tydzień temu "Kurek" wizytował miejską targowicę, jej klienci zdążający na oba place ścieżką wiodącą poprzez bagna skarżyli się, że obok nich na swych brzęczących maszynach pędzą motorowerzyści, choć ścieżka jest tylko dla pieszych i rowerzystów.

- Jest tu nawet kamera policyjna, a jakoś te niebezpieczne jazdy uchodzą motorowerowcom na sucho - skarżyła się jedna z pań, która często przemierza ścieżkę, gdyż mieszka na osiedlu Leyka.

Rzeczywiście, proceder ów nie jest czymś wyjątkowym, ba, raczej częstym, bo "Kurek" nie musiał długo czekać, aby przyłapać jegomościa, który jechał po ścieżce właśnie motorowerem - fot. 1,

za nic mając znaki stojące u obu krańców ścieżki - fot. 2.

Oznaczają one, że droga jest dostępna tylko dla pieszych oraz rowerzystów. Pionowa zaś biała kreska rozdzielająca oba piktogramy wskazuje na to, że część lewą przeznaczono tylko dla rowerów, zaś część prawa tylko i wyłącznie dla pieszych. Nie można sobie hasać po całej szerokości, a tylko po wyznaczonych pasach, które wyraźnie widać nawet na czarno-białym zdjęciu - fot. 3.

Od razu też możemy zauważyć, że piesza (w białym otoku) objuczona torbami z zakupami idzie nieprawidłowo. Winna poruszać się po pasie białym, a tak naraża się na potrącenie przez rozpędzonego rowerzystę!

Teraz zaś uwaga - w chwili, kiedy robiliśmy zdjęcie pieszej, nadjechał inny motorowerzysta, dość młody wiekiem. Zapytany, dlaczego łamie przepisy, odrzekł, iż nic takiego nie czyni.

W niedalekiej przyszłości, jak tłumaczył, ubiegać będzie się o prawo jazdy, więc już teraz pobiera nauki z internetowej strony prawko.gery.pl. Zapewnia "Kurka", że tam na podstronie znaki są załączone stosowne do nich komentarze.

Cóż, otwieramy internet i rzeczywiście na wzmiankowanej stronie widzimy obok interesującego nas znaku, fachowo określanego symbolem C- 13 taki oto tekst - fot. 4.

Jest to jednak interpretacja błędna. Rozeźliła ona fachowca od szkolenia kierowców - Stanisława Drężka (Nauka Jazdy "Tempo"), do którego zwrócił się "Kurek", by wyjaśnić wątpliwości.

- Według kodeksu drogowego rower to nie to samo co motorower, inna jest jego definicja, a skoro tak, za znakiem C - 13, na którym widnieje wizerunek roweru, motorowerom poruszać się nie wolno!

Taka sama jest też interpretacja strony, która postawiła tam znak, czyli Urzędu Miejskiego.

- Droga jest tylko i wyłącznie dla pieszych oraz rowerzystów - mówi inspektor Wiesław Kulas, który m.in. zajmuje się organizacją ruchu na tego typu traktach.

Ostrożnie zatem należy podchodzić do tego, co mówi internet, bo ślepą wiarę w jego nieomylność można okupić słonym mandatem.

KUP MI COŚ ŁADNEGO

Na placyku, który rozciąga się między księgarnią a kościołem ewangelickim spotkałem dobrego znajomego. Zawsze wesoły i pogodny, tym razem sprawiał wrażenie mocno zmartwionego.

- Mam spory kłopot. Zbliżają się imieniny mojej żony, a ta zapytana, co chciałaby dostać w prezencie, odparła dość enigmatycznie, abym kupił jej coś ładnego - zwierzył się.

W wielkim skrócie rzecz ujmując, jego żonie chodziło o to, że prezent nie musi być kosztowny, ale ładny, bo najważniejsza nie jest jego wartość, ale sam fakt wręczenia, pamięć o drugiej osobie i te rzeczy. Tymczasem mój znajomy nie miał najmniejszego pojęcia, do jakiego miałby udać się sklepu, aby coś takiego nabyć i jest w kropce.

Hm, bogatszy o pewne spostrzeżenie odpowiadam mu tak:

- A cóż to za problem. Jeśli jest jeszcze parę dni do imienin twojej ukochanej, to nie ma sprawy, wystarczy, jak obejrzysz się do tyłu.

Kolega zrobił w tył zwrot (staliśmy skierowani twarzami do frontu sklepu "Szyk") i jak się obrócił, to co zobaczył?

Ano to - fot. 5.

DWIE WIEŻE

Oto mamy obrazek taki - fot. 6.

Widać na nim dwie budowle w kształcie wieży - dużą i małą. W tej dużej, ho, ho! Swoje gabinety mają włodarze miasta i powiatu, w małej jest tylko jeden gabinet, za to o charakterze mocno ustronnym. Każdy ma jednak tam wstęp po uprzednim wrzuceniu jednozłotowej monety, czy to miejscowy, czy przyjezdny.

W ubiegłą środę przyjechała do Szczytna mieszkanka małej miejscowości leżącej pod Dźwierzutami. Miała interes do załatwienia w jednej z placówek usługowych znajdujących się na placu Juranda, a potem jeszcze coś, co wynikło z przedłużającego się w Szczytnie pobytu. Musiała wstąpić do mniejszej wieży.

- No, w tym Szczytnie to mają wygody - pomyślała sobie i już nacisnęła klamkę, bo automat akurat z cichym brzdękiem połknął monetę.

- A bodajbym tych drzwi nigdy nie otwierała - poskarżyła się wkrótce w redakcji "Kurka".

Kiedy bowiem otworzyły się podwoje tego ustronnego gabinetu dopadła ją:

NIESPODZIEWANA FALA NIEBYWAŁEGO SMRODKU

Czym prędzej, nie bacząc na stratę złotówki, zatrzasnęła z powrotem drzwi, bo z szaletu skorzystać było nie sposób.

- Coś niesamowitego, jak można doprowadzić toaletę do takiego stanu - dziwiła się.

"Kurek", rad nie rad, udał się do przybytku, no i faktycznie ciężko przetrzymać falę smrodu, jaka uderza w człowieka z chwilą otwarcia drzwi.

Tutaj wtręt osobisty - dwa razy uchylałem drzwi, zaraz je zatrzaskując i dopiero za trzecim razem (straciwszy 3 zety) zdołałem wykonać stosowne zdjęcie. Jest ono dość obsceniczne, ale myślę, że w czarno-białym wydaniu da się je obejrzeć - fot. 7.

Zgroza!

A swoją drogą zastanawia fakt, jak doszło do tego, że muszla została napełniona fekaliami do połowy swojej objętości. Czyżby kolejnych użytkowników nie odstręczył fakt jej przepełnienia?

* * *

 

Pani, która sprawuje pieczę nad małą "wieżyczką" jest zaskoczona.

- Zablokowałam przecież automat, ale widocznie nieskutecznie. Zaraz pójdę zrobić tam porządek - tłumaczy "Kurkowi".

W toalecie nie ma bieżącej wody. Pękła rura, jak twierdzi opiekunka, dwa tygodnie temu. Niedoszli użytkownicy utrzymują jednak, że stało się to około miesiąca temu. Sprawująca pieczę nad szaletami twierdzi, że dzwoniła po różnych mechanikach-hydraulikach, ale nikt nie chce przyjść, bo to za mała robota, a oni mają większe (lepiej płatne) zlecenia na głowie.

Jest sama, a odpowiada za trzy toalety. Najważniejszy jej punkt, to szalet na targowicy, gdzie musi siedzieć cały czas. Nie pozostawi przecież placówki bez dozoru, ani jej nie zamknie, bo dopiero podniósłby się rwetes.

- No i jak tu doglądać jeszcze dwóch punktów pod kinem i na placu Juranda. Miasto wcisnęło mi dodatkowo te dwie toalety, zapewniając, że wszystko będzie dobrze, ale teraz widzę, że źle zrobiłam wyrażając na to zgodę - żali się "Kurkowi".

Wiele do życzenia pozostawia też stan zewnętrzny toalet. W obu są powybijane szyby, zaś za tymi, które jeszcze są całe, wiszą nieaktualne, bo z 2005 roku obwieszczenia Państwowej Komisji Wyborczej.

W dodatku nieczynna jest kabina stojąca pod kinem, bo skradziono z niej część armatury.

Inspektor Krystyna Lis, która nadzoruje stan miejskich szaletów pomaga opiekunce-ajentce. Już są zamówione szyby u producenta (1800 zł), a do tego doliczyć jeszcze trzeba koszty zakupu rozkradzionej armatury w kabinie pod kinem - za wszystkie te zniszczenia, efekt czyjegoś wandalizmu, musi zapłacić ajentka.

- Ludzie zachowują się czasami skandalicznie - mówi "Kurkowi" Krystyna Lis, dodając, że w innych miastach nikt nie niszczy i nie rozkrada armatury z podobnych przybytków. Z kolei ajentka zapewnia nas, że już dzisiaj (19 maja) od ranna czynna będzie toaleta stojąca na placu Juranda (awarię rury usunięto), a po południu druga, pod kinem. Za szybkami zaś będą umieszczone nowe obwieszczenia i nowe reklamy.

2006.05.24