OGRODOWY POTWÓR

Ogrodowy potwór

Na początku października do schroniska „Cztery Łapy” zadzwonił pewien przerażony mieszkaniec Szczytna, alarmując, że w jego przydomowym ogrodzie grasuje dziki kot. Domagał się natychmiastowego pochwycenia bestii, która być może zarażona jest wścieklizną. Na wszelki wypadek zadzwonił też do pani burmistrz, no i rozpętała się mała afera. Miasto nie zatrudnia hycla, czyli człowieka od wyłapywania bezpańskich czworonogów, więc komu powierzyć misję poskromnienia groźnego zwierza? Cóż, tę rolę wzięły na siebie odważne panie z obsługi schroniska dla zwierząt. Odpowiednio się ubrały, włożyły grube rękawiczki i ruszyły na akcję. Na miejscu nigdzie jednak nie było widać żadnej krwiożerczej bestii, ale.. gdzieś spod krzaczka dobiegało ciche, żałosne miauczenie. Wydawał je mały, wystraszony kotek. Cóż, awersja do zwierzaków i przesadne obawy co do grożących z ich strony niebezpieczeństw, potrafią doprowadzić czasami do zgoła groteskowych sytuacji. Kotek znalazł obecnie ciepły kątek w nowej kociarni schroniska „Cztery Łapy”.

NOWA KOCIARNIA

Do niedawna koty „urzędowały” w schronisku w starej samochodowej przyczepie. Choć jej wnętrze było prawidłowo zagospodarowane, całość stanowiła jednak, mimo wszystko, pewną prowizorkę. Nowa kociarnia to ogrzewany drewniany domek z prawdziwego zdarzenia, podzielony na na dwie części. Pierwsza stanowi pomieszczenia kwarantanny, w drugiej ulokowane są właściwe kocie „apartamenty” na wyższych i niższych półkach. Warunki, jak widać, są znakomite, ale... zwierzaczki tak małe, jak i duże na widok człowieka zaraz do niego podbiegają, tulą się i łaszą, jakby chciały powiedzieć, że pragną być zabrane do domu... W sumie zwierzaków w schronisku jest około pół tysiąca, w tym pięćdziesiąt kotów i kociąt. Etatowa obsługa daje sobie radę, ale nie byłoby to możliwe, gdyby nie wolontariusze i inne osoby wspierające działalność placówki.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.