Zmiana organizacji dowozu dzieci do gminnych szkół nie podoba się mieszkańcom Baranowa. Narzekają na brak kontaktu ze światem.

Zamieszczona w poprzednim numerze "Kurka" informacja o kontroli, której "ofiarą" padł mikrobus dowożący dzieci do wielbarskich szkół, jak się okazuje, ma drugie dno. Przypomnijmy, że policja ukarała kierowcę samochodu za to, że jechało w nim zbyt wiele osób.

Zadzwonił do redakcji mieszkaniec Baranowa. Kieruje pretensje do władz gminy, które zamiast dużego autobusu "puściły" na trasę kilkuosobowego busa.

- Jak za wójta Markowskiego jeździł duży autobus, to mogli z niego skorzystać młodzi ludzie, uczący się w szkołach średnich, a także inni mieszkańcy wsi, którzy musieli na przykład, dostać się do lekarza w Wielbarku. Teraz mały samochód zabiera tylko dzieci szkolne, a reszta ludzi nie ma żadnego innego środka komunikacji - usłyszeliśmy skargę. - Wójt Zapadka oszczędza, a ludziom dzieje się krzywda.

Jak wynika z wyjaśnień wójta Grzegorza Zapadki, skarga jest już bezzasadna. Firma przewozowa z Nidzicy, którą gmina "zakontraktowała" na dowóz uczniów, zgodziła się też wspomóc innych mieszkańców tej miejscowości.

- Od środy, czyli już od tygodnia, jeździ inny mikrobus. Codziennie rano mogą nim dojechać do Wielbarka ci wszyscy, którzy tego potrzebują - poinformował "Kurka" dodając, że pilotażowa akcja prywatnego dowozu będzie trwała przez dwa tygodnie po to między innymi, by sprawdzić, jakie są faktyczne społeczne potrzeby. - Właściciel nidzickiej firmy twierdzi, że każdym kursem musi jechać co najmniej osiem osób, by zwróciły się chociaż koszty transportu.

W pierwszych dniach limit "opłacalności" nie został przekroczony, ale z dnia na dzień, jak powiada Grzegorz Zapadka, liczba podróżujących się zwiększa. Jeśli jednak nie osiągnie wymaganego pułapu, to wtedy nidzicki mikrobus będzie z Baranowa do Wielbarka jeździł raz w tygodniu.

- Żeby ludzie mogli się jednak dostać do lekarza czy na zakupy - wyjaśnia wójt Zapadka.

(hab)

2003.10.15