Dziś prezentujemy kolejny głos w dyskusji poświęconej najważniejszym sprawom naszego miasta i powiatu u progu wyborów samorządowych. Do udziału w debacie (zamkniemy ją na miesiąc przed wyborami) zapraszamy nie tylko bohaterów lokalnej sceny politycznej, ale także Czytelników. Tym razem publikujemy list Stefana Kiepurskiego, prezesa Stowarzyszenia Pro Publico Bono.

(...)Dobrze się stało, że listę dyskutantów otwiera Pan Krzyśków, a debatę kontynuuje Pan Niewiński. Widać i "czuć", że wypowiadają się faceci mający dobrze poukładane pod czaszką, piszą o sprawach ponad wątpliwość ważnych strategicznie na dziś i na jutro. Przeciętnego szaraczka takiego jak ja, który nigdy nie ubiegał się i ubiegać nie będzie o zaszczyt bycia radnym (wójtem, burmistrzem, starostą itp. itd.), opisane priorytety przekonują. Są sprawy, które decydują o lepszym życiu nas wszystkich. Znajdujemy odpowiedź CO zrobić, ugładzone konstatacje ŻE JEST licho, wypowiedź cząstkową JAK zrobić, by było lepiej.

Moja diagnoza naszej lokalnej samorządności sprowadza się do trywialnej konstatacji - jest źle. Zamiast wytyczania realnych priorytetów, zamiast dialogu jak je wdrażać, mamy radnych kłótliwych, nie widać konstruktywnego sporu, eksponowane są trzeciorzędne pierdoły. Nasza lokalna samorządność jawi mi się jako wzorzec zaściankowego bytu. Z nielicznymi wyjątkami kilku gmin, to wyniszczająca walka swoistych klanów, nazywanych eufemistycznie klubami, z postaciami przewodzących Guru. Trwa ustawiczna kłótnia o "bzdety-rowery". Ważnym jest sprzeciw. Energia i strategia sprowadza się do walki o przewagę głosów. Ten kontredans trwa przez kolejne kadencje. Do kąta odstawiono kwestię pozyskiwania środków z Unii Europejskiej, decydujących dzisiaj o rozwoju. Przechlapane mamy miliony z programów przedakcesyjnych. Olaliśmy "rozdania" unijne z programów 2004/2006. Mamy za to znakomite wyniki w zadłużeniu bankowym. Że można kredyty wykorzystać jako udział środków własnych w staraniach o dotacje z Unii, wie praktycznie kilku naszych wójtów i harmonijnie z nimi działające samorządy. Z litości ich nie wymieniam, by sromoty nie czynić większościowej reszcie. Ta reszta wychwala się i wychwalać będzie w kampanii przedwyborczej grosikowymi sukcesami, gdy można było uzyskać miliony. Jestem z tego tytułu wściekły, wyzwala to moją agresję. Już sam nie wiem, czy u źródeł leży mierny osobowy potencjał IQ (iloraz inteligencji) naszych radnych, czy kontrowersyjne dla wielu osobowości współzarządzających - starosty, burmistrzów i wójtów. Mamy, co mamy.

Wizji, że może być gorzej, sprzyja frekwencja wyborcza. W wyborach uczestniczy starsze pokolenie. Młodzież głosuje nogami, uciekając z kraju. Odpuszcza sobie głosowanie większość inteligencji. Dlaczego? Myślę, że panuje błędne przekonanie, że nic się na poletku samorządowym nie da zrobić. Funkcjonuje niechęć do wdepnięcia w ten pejoratywnie odbierany mikroświatek.

O wszystkim, tak jak w dobrze prosperującej firmie, decydują kadry. Najmądrzejsze pomysły i priorytety, gdy dupny jest starosta, burmistrz, wójt i radny, w "chciejstwo" włożyć należy. Odrzućmy partyjne "trele morele, referendum duptus" - oceniajmy indywidualnie kandydatów według: A) przymiotów wiedzy, B) doświadczenia i skuteczności, C) rozumienia dobra publicznego, D) uniwersalnych kryteriów moralności.

Jak wyłowić i promować tych najlepszych? Obok indywidualnych naszych działań, wielka tu rola lokalnych mediów. Pomysł "Kurka", który otworzył swoje łamy na autoprezentacje zawartości szuflad kandydatów, to świetne działanie. Rozumiem, i tak to powinno przez nas wszystkich być rozumiane, że uchylający się od tej autoprezentacji to Ci, których należy skreślać w głosowaniu. To te negatywne osobowości, które wyżej opisuję. Zapewne to Ci, dla których "bycie u władzy", to oprócz złotówkowej diety, atrakcyjny afrodyzjak niezbędny, by BYĆ. To również okazja załatwienia sobie i najbliższym pracy, remontu chodnika, wygrania przetargu na roboty publiczne. Ta "śmietanka" rozrzucać będzie ulotki, aktywizować rodzinę i kumpli spod piwnych budek do głosowania właśnie na nich. Jak dotychczas, niestety, bywało to skuteczne. Trzeba dać temu odpór(...)

Stefan Kiepurski

2006.09.06