W Jedwabnie trwa budowa hali sportowej rozpoczęta za rządów Włodzimierza Budnego. Nowa inwestycja, zamiast cieszyć, przysparza jego następcy wielu zmartwień. Jej koszt, szacowany na około 7 mln zł, gmina będzie musiała najprawdopodobniej w całości pokryć z własnych środków, bo były wójt, choć do końca zapewniał, że zadanie uzyska dofinansowanie zewnętrzne, nie otrzymał na nie nawet złotówki.

Kukułcze jajo ekswójta

GIGANT BEZ DOFINANSOWANIA

Budowa hali sportowej w Jedwabnie od samego początku wywoływała kontrowersje. Za realizacją inwestycji opowiadał się były wójt Włodzimierz Budny, natomiast radni poprzedniej kadencji mieli szereg wątpliwości. Zdecydowana większość z nich kwestionowała potrzebę budowy tak dużego obiektu, będąc zdania, że samorząd powinien skupić się na innych, pilniejszych zadaniach. Punktem spornym okazało się też finansowanie inwestycji szacowanej obecnie na około 7 mln złotych. W końcu, w ubiegłym roku, budowę hali wpisano jednak do budżetu gminy. Kilka miesięcy temu ruszyły prace budowlane. Termin ich zakończenia przewidziany jest na październik. I choć wydaje się, że imponujących rozmiarów inwestycja powinna cieszyć, to jednak przyprawia ona o ból głowy nowe władze gminy. Okazało się bowiem, że ustępujący ze stanowiska wójt, mimo zapewnień i obietnic, nie zdołał pozyskać żadnego dofinansowania gigantycznej jak na możliwości Jedwabna inwestycji.

- W projekcie tegorocznego budżetu figurowała kwota 3 mln zł do pozyskania. Tymczasem w rzeczywistości nie ma nic – mówi nowy wójt Krzysztof Otulakowski. Pokazuje również pisma m. in. do parlamentarzystów, w których Budny do ostatniej chwili w bardzo rozpaczliwym tonie prosi o jakiekolwiek wsparcie finansowe, argumentując, że gmina sama nie udźwignie takiego ciężaru finansowego. To, zdaniem wójta Otulakowskiego, świadczy o tym, że jego poprzednik mijał się z prawdą, zapewniając, że pieniądze na halę się znajdą.

- Pracownicy urzędu złożyli oświadczenia, że nie widzieli żadnego dokumentu poświadczającego, że jakiekolwiek dofinansowanie jest – relacjonuje. - Nie spodziewałem się, że pan Budny pozwoli sobie aż na takie kłamstwo – dodaje Krzysztof Otulakowski. Teraz na dokończenie zadania gmina będzie musiała zaciągnąć 5-milionowy kredyt, co spowoduje, że zadłużenie samorządu sięgnie 40%.

Przeciwnicy budowy hali, w tym radni poprzedniej kadencji, winą za ten stan rzeczy obarczają nie tylko byłego wójta, ale podległych mu urzędników, w tym skarbnik. Według niektórych, bezwolnie zgadzała się ona ze wszystkimi jego decyzjami. Skarbnik gminy Anna Sznajder odpowiada jednak, że do końca wierzyła w zapewnienia Budnego o tym, że pieniądze na halę są.

- Jestem bardzo rozczarowana, że tych środków nie ma – przyznaje, dodając, że obecny czas nie jest dobry na zaciąganie kredytów. Pod koniec grudnia skarbnik złożyła rezygnację z pracy, jednak nowy wójt jej nie przyjął. Jakie były powody takiej decyzji?

- Uważam, że nowy szef ma prawo dobierać sobie taką kadrę, z jaką będzie chciał pracować. Dlatego zrobiłam pierwszy krok, aby dać mu wolną rękę – tłumaczy Anna Sznajder.

OKNA Z AMERYKI I INNE ABSURDY

Nie tylko kwestia finansowania hali spędza sen z powiek nowym władzom Jedwabna. Wątpliwości wzbudzają rozmiary powstającego obiektu oraz nieracjonalne, zdaniem wójta, a momentami wręcz absurdalne rozwiązania projektowe.

- Ta hala będzie za duża, a do tego jest budowana w bardzo drogiej konwencji – uważa. Jako przykład nieprzemyślanego rozwiązania podaje choćby to, że zarówno boisko, jak i zaplecze techniczne znajdą się pod jednym dachem o olbrzymiej rozpiętości. To znacznie podnosi koszt budowy. Zdziwienie budzi też to, że trybuny zaprojektowano zaledwie na 150 miejsc, podczas gdy dla pełnowymiarowego boiska powinny one mieścić około 500 osób. Na dodatek umiejscowiono je w górze, przez co siedzący na nich kibice niewiele zobaczą. Kolejną osobliwością jest to, że okna zewnętrzne do hali trzeba by było sprowadzać aż z Ameryki Północnej. Dopiero na skutek późniejszych uzgodnień udało się zmienić je na tańsze. Problemem dla gminy będzie również utrzymanie tak dużego obiektu. Według szacunków wójta, rocznie wyniesie ono około pół miliona złotych. Jego zdaniem mrzonką jest liczenie na to, że środki na ten cel uda się zdobyć, wynajmując obiekt.

- Obecne rozwiązania dotyczące hali są całkowicie chybione. Wystarczyłaby nam zwykła sala sportowa z pełnowymiarowym boiskiem i składanymi trybunami – uważa wójt Otulakowski. Dlatego teraz władze gminy muszą pomyśleć, jak dostosować halę do potrzeb mieszkańców i możliwości finansowych gminy. Jedna z koncepcji przewiduje, by w miejscu zlokalizowanych na górze trybun powstały cztery sale lekcyjne, a składane siedzenia dla publiczności umieścić na dole. W pracowniach odbywałyby się zajęcia klas I-III.

- Jestem przekonany, że wspólnie z radnymi wybierzemy najlepsze dla mieszkańców naszej gminy rozwiązanie – mówi wójt.

RADNI POD ŚCIANĄ

Dlaczego radni, nie mając pewności, że gmina uzyska dofinansowanie na budowę hali, zgodzili się na rozpoczęcie inwestycji? Przewodnicząca rady poprzedniej kadencji Maria Pyrzanowska przekonuje, że nie mieli innego wyjścia.- Wójt postawił nas pod ścianą. Zagroził, że jeśli nie przyjmiemy projektu budżetu, to automatycznie wypadną z niego dwie ważne inwestycje, na które mieliśmy dofinansowanie – mówi. Chodzi o budowę kanalizacji Jedwabno – Burdąg – Małszewo – Waplewo oraz zakończenie remontu świetlicy w Burdągu. Była przewodnicząca przyznaje jednak, że nikt nie spodziewał się, że wójt rozpocznie wielką inwestycję, nie mając środków zewnętrznych.

- To było działanie bez pomysłu, zupełnie się pogubił – ocenia Maria Pyrzanowska.

TRZEBA RUSZYĆ TYŁEK

Tymczasem Włodzimierz Budny twierdzi, że w sprawie hali nikogo nie okłamał. Przypomina, że w 2009 roku gminie przyznane zostało dofinansowanie w wysokości 1,5 mln zł.

- Wtedy rada nie chciała wprowadzić zadania do budżetu. Gdyby wówczas to zrobiła, pieniądze już by były – mówi Budny. Wniosek o dofinansowanie został złożony powtórnie. Ekswójt przekonuje, że pieniądze na halę wciąż są do pozyskania.

- Jesteśmy na 1. miejscu listy rezerwowej sejmiku wojewódzkiego przyjętej przez ministerstwo sportu. Trzeba tylko ruszyć tyłek i chodzić wokół tej sprawy – radzi swojemu następcy. Nie zgadza się również z krytycznymi opiniami na temat gabarytów powstającej hali.

- To obiekt najmniejszy z możliwych tego typu, oparty na arenie do piłki ręcznej, której nauczanie znajduje się w programie gimnazjum – twierdzi Włodzimierz Budny. Za mocno przesadzone uważa także szacunki dotyczące kosztów utrzymania hali. Według niego rocznie wyniosą one nie pół miliona, a najwyżej 190 tys. złotych. Nie żałuje, że rozpoczął budowę.

- Jest to jedna z najpilniejszych inwestycji w naszej gminie, żeby dzieci nie rosły kalekie – mówi. Zaprzecza, by szantażował radnych poprzedniej kadencji, wymuszając na nich zgodę na budowę hali. - Podjęli uchwałę na mocy decyzji sejmiku. Teraz tylko głupi może opowiadać historie o szantażu.

Tymczasem, jak sprawdziliśmy na stronie internetowej sejmiku wojewódzkiego, hala w Jedwabnie nie jest na 1. miejscu listy rezerwowej, tylko na 8. Zdaniem części radnych poprzedniej kadencji, szanse na to, by gmina jakiekolwiek środki w ramach tego dofinansowania otrzymała, są iluzoryczne.

Ewa Kułakowska/fot. A. Olszewski