Dla Marianny i Bronisława Mrozów nadejście zimy oznacza odcięcie od reszty świata. Ponad 2-kilometrowy odcinek drogi gminnej łączącej ich z cywilizacją nie jest systematycznie odśnieżany. Tymczasem oboje małżonkowie z powodu trapiących ich chorób praktycznie codziennie powinni mieć kontakt z lekarzami.

Odcięci od świata

Państwo Mrozowie, 66-letnia Marianna i 75-letni Bronisław mieszkają na kolonii od 1969 roku. Jak mówi seniorka rodu, droga łącząca ich ze wsią w zasadzie nigdy przez te ponad 40 lat nie była w dobrym stanie technicznym. W czasach PRL-u mocno niszczyły ją pegeerowskie ciągniki, ale wówczas pani Marianna była młoda i zdrowa. Z ochotą chodziła pieszo do sklepu w Gromie, skąd wracała objuczona torbami pełnymi zakupów, aby przygotować obiad dla wieloosobowej rodziny. Teraz już nie ten wiek i nie to zdrowie.

- Są takie dni, że w ogóle nie mogę wstać z łóżka – skarży się pani Marianna. W takich przypadkach z pomocą przychodzi jej syn Mariusz, jeśli jest akurat jest w domu. Gdy go nie ma, dzwoni do wnuczka z Gawrzyjałek, aby jej kupił i przywiózł lekarstwa z apteki w Pasymiu. Wnuczek Przemek przyjeżdża motorowerem, bo tylko takim pojazdem jest w stanie przebić się przez koleiny i zwały mokrego śniegu. Gdy już przyjedzie z lekarstwami, w chwilę później przesiada się na furmankę i z wujkiem wyruszają do sklepu w Gromie po chleb i inne codzienne zakupy dla dziadków.

Jak nam mówią państwo Mrozowie, w tym roku żadnego sprzętu odśnieżającego na łączącej ich ze wsią drodze jeszcze nie widzieli. W zeszłym i owszem. Pojawił się jakiś ciągnik z pługiem, ale w okolicy górki, która wypiętrza się mniej więcej w połowie trasy nie dał rady ze zwałami śniegu i wytyczył nowy, podwójny szlak biegnący między łąkami, kilkadziesiąt metrów od właściwej drogi.

- Maszyna była zbyt małej mocy i dziwię się, że wysłano ją do takiej roboty – stwierdza Mariusz Mróz.

NIEUDANY WYJAZD

Kilka dni po Nowym Roku oboje małżonkowie zaplanowali wspólną wizytę u lekarzy w Pasymiu.

Niestety, nie dojechali swoim autem zbyt daleko. Kilkaset metrów od domu samochód zakopał się po ośki w śniegu. Na szczęście syn Mariusz pospieszył rodzicom z pomocą. Po kilku próbach udało mu się wyciągnąć auto z potrzasku koniem wypiętym z furmanki.

- Z planowanej wizyty u lekarza nic nie wyszło, a zdrowie, niestety, szwankuje - skarży się pan Bronisław.

W młodości nigdy nie chodził do lekarza, a teraz wykryto u niego cały zespół chorobowy, z którego najgorsza jest cukrzyca i związana z nią utrata słuchu.

- Oboje właściwie codziennie powinniśmy zgłaszać się do kontroli lekarskiej, ale jak to zrobić, gdy droga nieprzejezdna - żali się pani Marianna.

Kiedy w minionym tygodniu „Kurek” usiłował dotrzeć do posesji państwa Mrozów, niestety, utkwił w połowie drogi i trzeba było sprowadzać pomoc, a potem zawrócić do Szczytna. Na drugi dzień po tej przygodzie zadzwoniliśmy do pasymskiego urzędu. Burmistrz Pasymia był akurat bardzo zajęty, więc skontaktowaliśmy się z wydziałem odpowiedzialnym za drogi gminne. Wówczas usłyszeliśmy w słuchawce, że droga wiodąca z centrum Gromu do państwa Mrozów jest... przejezdna (!).

Co ciekawe, mimo tej deklaracji, w jakieś niecałe dwie godziny potem w Gromie pojawiła się wielka spycharko-koparka, która przetarła cały szlak, tak jak powinien on wieść, już nie przez górkę pomiędzy łąkami, a dołem.

Choć maszyna wykonała ogrom pracy, bo po obu stronach drogi widać potężne zwały mokrego śniegu, szlak nadal nie wygląda dobrze. Roztopy spowodowały, że jazda po nasiąkniętym wodą śniegu, czy odsłoniętym już miejscami rozmiękłym gruncie jest nadal ryzykowna. Kiedy w minioną sobotę udaliśmy się do państwa Mrozów ponownie, tylko część szlaku zdołaliśmy pokonać autem. Przeszło kilometrową resztę przeszliśmy pieszo w siąpiącym dokuczliwie deszczu.

NIESKUTECZNE PROŚBY

Wiele razy, jak nam mówi pani Marianna, monitowała Urząd Miasta i Gminy w Pasymiu, i to nie tylko w sprawie odśnieżania, ale prosiła również o poprawę nawierzchni drogi. Ta bowiem jest nieprzejezdna nie tylko zimą, ale i podczas jesiennych deszczów. Obiecywano państwu Mrozom, że jeszcze latem zostanie nawiezione tyle żwiru, ile tylko zażądają, a tymczasem skończyło się na jednej wywrotce.

- Podobnie jest teraz z odśnieżaniem – mówi pani Marianna i dodaje, że straciła już nadzieję na jakąkolwiek poprawę bytu w nieodległej przecież kolonii Gromu.

Marek J. Plitt/fot. M.J.Plitt