Dwa tygodnie ma prezes spółki zawiadującej portami lotniczymi na znalezienie sposobu ratunku przed bankructwem. Szanse ma marne, bo z próżnego - jak najstarsi ludzie powiadają - to i Salomon nie naleje. Przedstawiciele głównych udziałowców są przekonani, że rolę sponsora powinien na siebie przyjąć samorząd wojewódzki. Ten lubi się lotniskiem chełpić, ale dopłacać - nie ma zamiaru.

Jedynymi dochodami, jakie obecnie osiąga spółka Porty Lotnicze Mazury - Szczytno, są czynsze dzierżawne za kilka wynajmowanych pomieszczeń w dawnym POM-ie przy ul. Wielbarskiej, opłaty za przeglądy samochodów i zysk z dzierżawy myjni. To daje miesięcznie 10-12 tys. zł, a bieżące koszty utrzymania firmy (wraz z lotniskiem) sięgają 70-80 tysięcy złotych. Spółka więc nie ma z czego utrzymywać się z miesiąca na miesiąc, to co tu mówić o spłacie zadłużenia, które sięga 2,4 mln zł.

Te i inne problemy lotniskowej spółki były omawiane podczas spotkania udziałowców - właścicieli z władzami spółki, województwa i samorządów, w poniedziałek 1 marca. Właściciele mieli odpowiedzieć na pytanie: likwidować już, czy jeszcze poczekać. Wybrali tę drugą opcję, dając prezesowi spółki dwa tygodnie czasu na przygotowanie programu naprawczego, nie pierwszego zresztą.

- Dlatego też za wcześnie jeszcze mówić o przyszłości lotniska. Trzeba poczekać - zapytany o stanowisko w lotniskowej kwestii burmistrz Paweł Bielinowicz unika odpowiedzi. Miasto, ze swym wkładem wartości 1 mln zł, jest jednym z głównych udziałowców, a burmistrz Bielinowicz zasiada w Radzie Nadzorczej spółki. Nie wszyscy członkowie tego gremium są równie wstrzemięźliwi w wypowiedziach.

- Niewiele brakuje, by zgoda właścicieli do niczego nie była potrzebna. Jeśli zadłużenie spółki choć trochę przekroczy wartość mienia, to prezes musi złożyć do sądu wniosek o postawienie spółki w stan likwidacji - wyjaśnił "Kurkowi" Bogdan Nowak, członek Rady Nadzorczej, reprezentujący w niej około 21% udziałów skarbu państwa.

- Moja firma nie jest zwolennikiem likwidacji spółki, bo wtedy nigdy nie odzyska włożonych 1,4 mln zł - mówi inny przedstawiciel udziałowca, tym razem "Energopolu" w Radzie Nadzorczej Kazimierz Piechowicz. - Dla nikogo jednak już chyba nie jest tajemnicą, że działalność lotniskowa dochodów nie przyniesie. Spółka musi być dotowana, a jedynym logicznym źródłem pieniędzy dla lotniska jest samorząd wojewódzki.

Samorządy nie dały kasy

We wstępnym projekcie tegorocznego budżetu wojewódzkiego była zarezerwowana kwota 500 tys. zł na potrzeby lotniska (na dofinansowanie przelotów), ale w ostatecznie zatwierdzonym planie finansowym już tej pozycji nie ma. Samorząd wojewódzki nie jest więc skłonny do ponoszenia wydatków związanych z utrzymaniem lotniska.

- A przecież tego lotniska istnienie i funkcjonowanie zapisane jest jako priorytet w strategii wojewódzkiej - według Kazimierza Piechowicza ten zapis sam w sobie nakłada na marszałka i jego kasę obowiązek łożenia na lotnisko. - Na tej samej zasadzie, jak dokłada się z budżetu do kolejowych przewozów pasażerskich.

Być może marszałek, zarząd województwa i sejmik zmienią zdanie, gdy minister skarbu podpisze zgodę na przekazanie udziałów w spółce samorządowi. Obiecał uczynić to jeszcze w marcu br.

- Decyzje są w zasadzie podjęte, tylko procedury formalne trwają już 3-4 miesiące - mówi Bogdan Nowak.

Ponury bilans

Póki jeszcze udziałami skarbu państwa rządzi wojewoda, to jego pełnomocnik ma na głowie dojście do porozumienia z Agencją Mienia Wojskowego, która w międzyczasie stała się jedynym właścicielem całego lotniskowego majątku gruntowego (a i większości budynków, łącznie z pasem startowym też). Agencja bowiem ma na uwadze swój własny interes, a nie prestiż województwa i kwestie polityczne. Żąda więc od spółki 200 tysięcy rocznego czynszu. Ta, jak na razie, nie płaci, bo nawet jakby chciała, to nie ma z czego. Jej zadłużenie oblicza się obecnie na około 2,4 mln zł, z czego 1,4 mln zł to kwota z którą zalega dla przedsiębiorstwa PPL, notabene głównego swojego udziałowca. Szanse na finansową samowystarczalność lotniczej spółki szczycieńskiej są znikome. Bez dotacji budżetowych takie same są szanse jej przetrwania. Zresztą przez 6 lat istnienia, nigdy nie udało jej się wyjść na plus. Dlaczego dopiero teraz zrobiło się tragicznie?

- Bo dotychczas było w zapasie 4,5 mln kapitału założycielskiego. Ale już został przejedzony w całości i nie ma skąd brać - usłyszał "Kurek" komentarz od jednego z uczestników spotkania u wojewody.

Halina Bielawska

2004.03.10