Szpital w Szczytnie będzie przyjmował pacjentów tylko w ciężkich stanach i wykonywał jedynie zabiegi ratujące życie. – Nie mamy pieniędzy – rozkłada ręce dyrektor Marek Michniewicz.

Szpital tylko dla ciężko chorych

LEKKO CHORZY PROSZĘ CZEKAĆ

- Musimy ograniczyć przyjęcia pacjentów, bo przekroczyliśmy przyznany nam przez NFZ limit o 1,2 mln zł – mówi Marek Michniewicz p.o. dyrektora szpitala w Szczytnie. Fundusz zapowiedział już, że nie będzie opłacał nadlimitów, dlatego szpitale na Warmii i Mazurach, które znalazły się w podobnej sytuacji są zmuszone ograniczyć działalność tylko do ratowania życia pacjentów.

Na przyszły rok przekładane będą np. planowane operacje. Zdecydowanie ograniczona zostanie też hospitalizacja diagnostyczna. O tym, czy pacjent zostanie przyjęty do szpitala, będzie w każdym indywidualnym przypadku decydował lekarz.

POLSKA B

Przyczyną kłopotów szpitali na Warmii i Mazurach jest nierównomierny podział środków przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Średnio na jednego pacjenta przydzielany jest 1 tys. zł, podczas gdy np. w sąsiednim województwie mazowieckim – 1,4 tys. zł. To oznacza, że w skali roku nasze województwo otrzymuje o 200 mln zł mniej.

- Żyjemy jak za komuny, wciąż obowiązuje podział na Polskę A i B – denerwuje się Michniewicz. Oprócz warmińsko-mazurskiego, pokrzywdzonymi są województwa świętokrzyskie, lubelskie i podkarpackie, czyli tzw. ściana wschodnia. Niedawno zawarły one porozumienie i wspólnie zamierzają zabiegać u władz centralnych o równe traktowanie.

- Krzycząc w pojedynkę byliśmy słabo słyszalni. Teraz będą się z nami bardziej liczyć, a jeśli to nie pomoże, zgłosimy do Strasburga, że państwo polskie nierówno traktuje swoich obywateli – zapowiada dyrektor. Trzy miesiące temu spotkało go duże wyróżnienie. Został wybrany na przewodniczącego Związku Pracodawców Szpitali Warmii i Mazur i on teraz reprezentuje nasze województwo w rozmowach z rządem i funduszem.

ŚRUBA PRZYKRĘCONA MAKSYMALNIE

Czy w kryzysowej sytuacji nie można ograniczyć kosztów własnych szpitala, tak aby pacjenci mogli być przyjmowani bez ograniczeń?

- Gdy przyszedłem do szpitala, był on zadłużony na 300 tys. zł. Dzięki zracjonalizowaniu wydatków udało nam się wyjść na zero. Przykręciliśmy śrubę maksymalnie. Nic więcej nie da się już zrobić – zapewnia Michniewicz.

Szpital w Szczytnie posiada chirurgię ogólną z ortopedią, oddział wewnętrzny, kardiologię, gastrologię, neurologię, oddział położniczy i dziecięcy. Znajduje się tu 150 łóżek.

- Pacjenci chcą się u nas leczyć. Zdarzają się większe lub mniejsze wpadki, ale nie jest źle – twierdzi dyrektor. Mimo czynionych starań, wciąż są wakaty na etatach lekarskich. Najbardziej poszukiwani są chirurdzy. – Z lekarzami jest straszna bieda nie tylko u nas, ale w całym województwie i kraju.

(o)/fot. A. Olszewski