Wybory, wybory i już po

Emocjonujące wybory do władz samorządowych już poza nami. Frekwencja była dość wysoka, ponad 50%, ale i liczna była też grupa kandydatów startujących z przeróżnych komitetów. W lokalach wyborczych trudno było połapać się w ogromnych papierowych płachtach, które nawet po złożeniu nie mieściły się w wąskich otworach urn. W dodatku ciasne pomieszczenia lub zbyt mało miejsc za parawanikami powodowało, że wyborcy, aby rozpatrzeć się w listach i postawić w odpowiednim miejscu krzyżyk, korzystali z... okiennych parapetów, a jeden wyborca tuż obok drugiego.

Gdzie zatem konstytucyjnie zagwarantowana tajność głosowania? Na szczęście jakoś to poszło, bo głosów nieważnych, mając na uwadze wszystkie te wymienione kłopoty, było stosunkowo mało. Przypomnijmy jeszcze, że kandydaci do poszczególnych organów samorządowych, czy też na burmistrza, aby uzyskać poparcie wyborców chwytali się różnych niekonwencjonalnych sposobów. Jak opisaliśmy to w poprzednim „Kurku”, niektórzy wciskali mieszkańcom miasta słoiczki z grzybami w occie i żurawinowe marynaty. Do innych zauważonych przez nas ciekawostek należałoby dodać także dość oryginalny plakat wyborczy Mariusza Pardo - fot. 1. Wykonany w konwencji westernowej, trzeba to przyznać, przyciągał wzrok ciekawskich. Ponieważ kandydat wszedł w skład nowej Rady Miejskiej, możemy teraz trzymać go za słowo – ma zapewnić cztery lata rozwoju i spokoju w mieście.

Tuż przed niedzielą w pobliżu kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny na ul. Bartna Strona pojawił się dość osobliwy samochód wyborczy - fot. 2. Cały wyklejony wewnątrz plakatami zwracał na siebie powszechną uwagę. Jednak liczni przechodnie, spieszący do kościoła, nie tyle przyglądali się plakatom, ile zastanawiali się nad tym, jakim sposobem ów pojazd znalazł się w tym miejscu. Jedni byli za tym, że przywieziono go na lawecie, inni zaś, że dotarł o własnych siłach. Cóż, chyba przedobrzono z wyborczym pomysłem, bo kandydatka, niestety, nie uzyskała wystarczającej liczby głosów i nie weszła w skład rady miejskiej. Inni z kolei, aby zwrócić uwagę elektoratu zawieszali banery, bądź swoje podobizny na wysokościach. Gdzieś hen, wysoko na murach miejskich budynków, albo nawet nad ich dachami. Nie każdemu to jednak pomogło. Dla zilustrowania sprawy proponujemy taki oto obrazek z ulic miasta - fot. 3.

Ów kandydat, którego podobizna przyozdabiała balkon na piętrze i tak przepadł w wyborach do Rady Powiatowej, natomiast kandydatka z dołu odniosła sukces i to zdecydowany. Nie można jednak przesadzać z tą wysokością, bo zbyt niskie położenie dobrze oddziaływać na wyborców nie może - fot. 4. Jak wiadomo, przygniatającą liczbą głosów na wójta Gminy Szczytno został wybrany dotychczasowy jej gospodarz, a nie ów pretendent.

WIEJSKA SZOSA

Podszczycieńska wieś Siódmak nieraz trafiała na kurkowe łamy. Głównie z powodu kłopotliwego dojazdu od strony szosy wielbarskiej, a także marnej drogi wiodącej między gospodarstwami w kierunku Wólki Szczycieńskiej. Ostatnio, co trzeba odnotować, sytuacja drogowa znacznie się poprawiła, ale dotyczy to tylko odcinka biegnącego przez samą wieś. Od torów kolejowych po rogatki miejscowości ciąganie się obecnie elegancki dywanik asfaltowy, któremu towarzyszy równie wygodny i utwardzony chodnik – fot. 5. Inwestycja ta jednak nie każdemu we wsi się podoba, gdyż otrzymaliśmy sygnały o niewłaściwym jej wykonaniu. „Kurek” pokonał, i to dwukrotnie, opisywany asfaltowy odcinek i nic zarzucić wykonawstwu nie byliśmy w stanie. Po nowej nawierzchni podróżuje się gładko i komfortowo. Także napotkani mieszkańcy i sołtys Siódmaka mają dobre zdanie o nowej drodze.

- Cieszę się bardzo z tej asfaltowej nawierzchni, dzięki której koleiny i kałuże przeszły już do historii - mówi sołtys Marianna Sadowska. Dodaje, że ta nowa inwestycja jest owocem współpracy gminy z Zarządem Dróg. Powiatowych i kosztowała ok. 500 tys. zł. W niedalekiej przyszłości asfalt dotrze aż do Wólki Szczycieńskiej. Z kolei jeśli uda się gminie dogadać z Administracją Lasów Państwowych, bitumiczny dywanik, który obecnie sięga torów, dotrze do szosy wielbarskiej.

STACYJKA SIÓDMAK

Akurat tak się złożyło, że „Kurek” zjawił się w Siódmaku 26 listopada, akurat wtedy kiedy w kraju obchodzony był uroczyście Dzień Kolejarza. Pomyśleliśmy, że warto byłoby z tej okazji odwiedzić dawny miejscowy przystanek PKP. Ciągnęło nas tam także z powodów sentymentalnych, bo przed laty, w czasach świetności Polskich Kolei Państwowych dojeżdżało się przez Siódmak do pracy w Wielbarku.

Wówczas na torach królowały wspaniałe maszyny parowe, puszczające przez komin efektowne iskry i całe spowite kłębami dymu. Cóż, dziś się już takich widoków nie uświadczy. Zamiast romantycznych parowozów wagony ciągną bezduszne lokomotywy spalinowe, bądź elektryczne. Co gorsza, w Siódmaku nawet i tych się nie zobaczy, bo od lat wszelki ruch na torach zamarł. Dlatego też spodziewaliśmy się, że przystanek obrócił się przez ten czas w kompletną ruinę. Tymczasem, ku naszemu zdumieniu, gdy byliśmy już niedaleko torów, spośród gęstych zarośli przed naszymi oczami wyłoniła się całkiem przyzwoita chatka, coś w rodzaju leśnej altanki. Całość zachowała się w dość dobrym stanie technicznym.

Biała i żółta farba, którą pomalowana jest cała konstrukcja nie nosi śladów złuszczeń, że aż dziw. W pomieszczeniu tym nie było jednak nigdy kasy biletowej, dlatego wisi tam specjalna tabliczka, która także dobrze zniosła upływ czasu, a zawierająca instrukcję, co ma czynić podróżny, kiedy wsiądzie do pociągu bez biletu - fot. 6. Ciekawostkę stanowi to, że na tabliczce napisane jest także i to, gdzie ma udać się pasażer w celu nabycia biletu w pociągu elektrycznym - do pierwszego członu wagonu, jakkolwiek śmiesznie by to brzmiało. Dodajmy, że elektryczna kolej nigdy przez Siódmak nie jeździła. Poza tym w owym domku stacyjnym nadal stoją dwie ławeczki dla podróżnych. Jedna zachowała się cała, druga, niestety, w środkowej części ma wyłamane szczebelki z siedziska. Widać tu także ślady ludzkiego bytowania w postaci opróżnionej butelki po piwie - fot. 7.

Czyżby jakiś spragniony podróżnik, konsumując ów napój, umilał sobie w ten sposób czas oczekiwania na pociąg? Raczej nie, chyba że... ów czekał na zapowiadany od dawna szybki skład, który będzie pędził przez Siódmak do lotniska w Szymanach. Przystanek kolejowy to jednak nie tylko domek dla pasażerów, ale i rampa kolejowa, przy której zatrzymują się pociągi. Ta, niestety, wygląda gorzej. Spomiędzy skruszałych częściowo betonowych płytek wyrastają całkiem okazałe choinki, znacznie utrudniając poruszanie się po peronie. Ciągle jednak dobrze widoczna jest biała linia, której nie powinni przekraczać podróżni, gdy nadjeżdża skład - fot. 8.