Wirtualna rzeczywistość

Sobota, 17 stycznia

Co tam panie w polityce? W porządku, politycy dobrze trzymają się stołków, chociaż niektórym się zdaje, że jeszcze te stołki mają. To na czym siedzą? Najogólniej mówiąc na tyłkach. Tak to można się pobawić w języku polskim, jeżeli się pomyli okolicznik miejsca z okolicznikiem sposobu.

... Z pieca spadło

A jeżeli chodzi o zabawy, to prorokowanie czegokolwiek na najbliższe dni przypominałoby grę komputerową. Niby to też rzeczywistość, tyle że wirtualna. Ale tej ludzie w moim wieku - oględnie mówiąc starsi o jedno pokolenie od tych chodzących do szkół, nawet wyższych - mają już dosyć. Po prostu utraciliśmy kontakt. My żyjemy w rzeczywistości jak najbardziej realnej, ziemskiej, młodzież zaś, a przynajmniej jej część, ma tej rzeczywistości serdecznie dosyć i wybiera wirtualną. Przykłady? Proszę bardzo: ubiór czyli moda. Młodzi ludzie uważnie obserwują swoich idoli scenicznych, w większości piosenkarzy i piosenkarki. Przyglądają się w co są ubrani na scenie i na pokaz, po czym uważając niesłusznie, że ich idole tak się właśnie ubierają na co dzień czyli prywatnie, starają się im dorównać, a nawet prześcignąć w pomysłowości. Dotyczy to też zachowania i języka (niestety), a również naśladownictwa bohaterów filmów czy telewizyjnych seriali i także gier komputerowych tak zaprogramowanych, aby bohater (czyli grający) dysponował np. nie tylko jednym życiem, ale kilkoma. Ba, w trakcie gry można zdobyć dwa, a nawet trzy "życia". A potem policja się dziwi, że z taką bezdusznością dochodzi do aktów gwałtu na ulicach. Przecież to tylko gra komputerowa! Zabijając przeciwnika mogę przecież zyskać dla siebie kolejne życie! A pokonany przez nas wróg, po restarcie komputera będzie żył na nowo, i na nowo trzeba go będzie uśmiercić. Młodzież lubi też filmy z dużą ilością strzelaniny. Bo to przecież fajnie postrzelać, szczególnie wówczas, gdy po wymianie strzałów, przeciwnicy głównego bohatera padają jak muchy, a nasz bohater (z którym się utożsamiamy) wychodzi z opresji zaledwie z kilkoma niegroźnymi zadraśnięciami.

Na dodatek takie filmy, takie seriale telewizyjne, takie występy estradowe obliczone na łatwy i szybki dochód - uchodzą za wytwory kultury. Otóż pragnę z całą mocą oświadczyć, że zjawiska, które powyżej naszkicowałem, nic z kulturą nie mają wspólnego. Muszę też zrobić pewne zastrzeżenia. Zjawiska te mają też swoje prawo do istnienia i od każdego z nas zależy czy lepiej przeczytać ciekawą książkę (też, niestety, nie wszystkie!) czy spędzić noc przed komputerem oddając się pasji rozbicia całego świata w puch (część gier należy do kategorii np. strategicznych i w pewnym stopniu rozwijają umysł). Innym moim zastrzeżeniem jest fakt, że często młodzi starają się uciec od ponurej i szarej rzeczywistości, w której to nie oni są pokonanymi. W rzeczywistości wirtualnej, przy pewnej wprawie okazuje się, że naprawdę jest się młodym, silnym, zdrowym, pięknym i bogatym. Na dodatek ma się do tego prawo! Tak jest, my, starsi nieco, nie rozumiemy, że młodzi ludzie mają prawo do pomyłek. Więcej, tych pomyłek nie da się uniknąć, a w większości przypadków nic złego z tego nie wynika (prócz rozluźnienia obyczajów).

Środa, 21 stycznia

W polityce nieco się rozjaśniło, ale poczekam na fakty, bo personalia bez czynów nic nie znaczą. Mam więc trochę czasu. Chociaż jedno niewątpliwie należy zapisać, bo ma duże znaczenie. Dotyczy przypomnienia obietnic wyborczych SLD, a szczególnie jednej: rewizji ustawy antyaborcyjnej. Nie zwracałbym na to szczególnej uwagi, bo temat przewija się przez gazety czy trybunę sejmową co jakiś czas, gdyby mnie to wszystko nie śmieszyło, chociaż uśmiech mój gaśnie natychmiast po przeczytaniu w ostatnim "Kurku Mazurskim" statystyki urodzeń i zgonów oraz rubryki pn. "Śluby" na stronie poświęconej informacjom. Otóż rubryka ta, nawet w okresach świątecznych czy w karnawale często jest pusta lub zawiera jedną, a w najlepszym przypadku nazwiska trzech par. Pragnę też stwierdzić, że dzieci zazwyczaj biorą się ze współżycia par - męża i żony. A tu redaktor Olszewski bije na alarm: w naszym powiecie jest więcej zgonów niż urodzeń! To samo wynika z badań ogólnopolskich. I nie ma w tym nic śmiesznego. Bo przyszłych emerytów (w naszym systemie emerytalnym) nie będzie miał za jakiś czas kto utrzymywać. Wiadomo bowiem, że składki płacone przez pracujących idą na wypłaty dla emerytów i rencistów. Skoro jest tak czarno i dramatycznie, to skąd mój drwiący uśmieszek. Ano z faktu, że młodzi ludzie nie chcą zawierać związków małżeńskich i nie chcą mieć dzieci, a jedynymi ludźmi (wg niektórych posłanek i posłów), którzy pragną zawierać związki małżeńskie są pary jednopłciowe, czyli homoseksualiści i lesbijki. A z takich małżeństw za nic w świecie nie przybędzie nam dzieci. A jak nie będzie dzieci, to nie będzie miał kto w przyszłości pracować... Błędne koło. Stąd alarm podnoszony przez demografów i przez redaktora jest jak najbardziej na miejscu. Ale pośmiać się z "mądrości" posłów też można. No nie?

Obyśmy tylko zdrowi byli.

Marek Teschke

2004.01.28